Oficjalne bootlegi

Jul 8 03 #66 New York Jul 9 03 #67 New York Jul 11 03 #66 MANSFIELD


Recenzja z "Teraz Rocka" (listopad'03)

Zespół Pearl Jam przemierza świat, promując swój ostatni studyjny album, Riot Act, a w ślad za nim do sklepów napływają kolejne płyty dokumentujące wybrane z tej trasy koncerty. Tym razem są to zestawy z zapisem występów 8 i 9 lipca w Nowym Jorku (trzy- i dwupłytowe) oraz 11 lipca w Mansfield (trzypłytowy).
Gdyby to był jakikolwiek inny zespół, omawiane rejestracje brzmiałyby pewnie prawie identycznie. W przypadku Pearl Jam tak jednak nie jest. Choć koncerty odbywały się jeden po drugim, ich repertuar znacznie różni od siebie.
Przyjrzyjmy się najpierw zapisowi występu z 8 lipca. Tego wieczoru Pearl Jam przedstawił chociażby znakomitą, ponadsiedmiominutową wersję Black. Pewnie członkowie jurorzy z pewnego telewizyjnego programu powiedzieliby: Nieczysto, dziękujemy, ale głos Veddera, zaieszony gdzieś w połowie, przeciągnięty do granic możliwości, robi wrażenie. Większe niż w wersji z koncertu w Mansfield, skądinąd też pięknej. Poza tym jest coś jeszcze, co szczególnie wyróźnia ten pierwszy nowojorski koncert. Niespodzianka na bis. Ben Harper, który dołączył do muzyków podczas wykonywania utworu Daughter (wplatając weń własny With My Own Two Hands) oraz powrócił podczas Indifference. Ci wszyscy, którzy pojawili się na koncercie dzień później, nie mieli już tego szczęścia. Choć oczywiście nie ma tego złego... Oni za to dostali na bis porywającą wersję Rockin' In The Free World Neila Younga. A skoro już jesteśmy przy kompozycjach obcych. Podczas pierwszego z omawianych występów muzycy sięgnęli po Gimme Some Truth Johna Lennona, Crazy Mary Victorii Williams (dzień później tym utworem zaczęli) oraz Sonic Reducer weteranów amerykańskiego punk rocka The Dead Boys. Ale to nie wszystko.
Wspaniałym momentem tego wieczoru jest Baba O'Riley, odśwpiewany przy wydatnym udziale publiczności hołd dla zmarłego basisty The Who Johna Entwistle'a. W tym utworze gościnnie na scenie pojawili się Steve Diggle i Tony Barber, muzycy Buzzcocks (ten drugi zagrał także w Sonic Reducer). Z kolei dzień później mamy You've Got To Hide Your Love Away The Beatles, I Believe In Miracles The Ramones i Know Your Rights The Clash. Dwa ostatnie pojawiły się także na bis 11 lipca, kiedy to muzycy, wspomagani przez dziewczęta z Sleater-Kinney, sięgnęli również po Fortunate Son Creedence Clearwater Revival oraz znowu po Rockin' In The Free World Younga. cudzych numerów jest na omawianych albumach więcej. Wymieniam akurat te, ponieważ właśnie one są smaczkami, które stanowią o wyjątkowości każdego z koncertów.
Jeśli chodzi o jakość nagrań, ci którzy mieli już styczność z wydawnictwami z tej serii, wiedzą, czego mogą oczekiwać. Muzycy wychodzą na scenę, startuje zapis. Zatrzymuje się dopiero, gdy schodzą po ostatnim bisie, którym we wszystkich trzech przypadkach jest singlowy Yellow Ledbetter. Żadnych poprawek, żadnego dopieszczania. Dokładnie tak, jak było podczas koncertu. Z wszystkimi nieczystościami i przeniesioną na płytę atmosferą. Wspaniała pamiątka dla tych, którzy tam byli. Inni jednak też nie powinni czuć się rozczarowani, słuchając porywających, koncertowych wersji Alive, Do The Evolution, Given To Fly, Jeremy czy wspomnianych standardów.


Michał Kirmuć