Praga 2006



To my prawie w komplecie:



Zdjęcia nadesłane przez Wilq:



Zdjęcia nadesłane przez Anię:



Zdjęcia wykonane przez jednego z członków naszej ekipy w Pradze, Raka:


A TUTAJ filmik z Even Flow. Ja siedziałem obok :)



Zdjęcia nadesłane przez totti83:



Profesjonalne zdjęcia z koncertu w Pradze można obejrzeć pod tymi adresami:

http://www.freemusic.cz/clanky/4946-pearl-jam-ve-fotografiich.html
http://www.ireport.cz/phphoto.php?sid=349




Witam, mam na imię Kamil, pochodzę z Jędrzejowa. Od dłuższego czasu przebywam za granicą, praca, muzyka... i tak w kólko :-) Niedawno miałem okazję być na Pearl Jam w Leeds (o sobie trochę i o koncercie napisałem na tej stronie pod koncertem z 25.08 w Leeds - Tour 2006), kilka dni temu dane mi było być u naszych sąsiadów Czechów i widzieć ulubiony zespół. Ale po kolei.
Wybrałem się do Pragi na PJ z koleg, wylecieliśmy z UK w czwartek, Praga jak wiadomo - piękna stolica, towarzyszyła nam wspaniała letnia pogoda, znakomite piwo oraz sporo spotykanych na ulicach fanów z Polski. Po dłuższym zwiedzaniu tej cudownej stolicy wybraliśmy się wreszcie metrem pod halę Sazka Arena. Obiekt wspaniały, kiedy u nas taki będzie??... tylko pozazdrościć. W środku jeszcze kilka browców i oczekiwanie. Supportem był zespół mało mi znany Tarantula Ad, granie ich - średnio odebrałem. Szkoda, że nie grali w Pradze Mystery Jets, które supportuje PJ na trasie europejskiej. Eddie i reszta bandu pojawili się ok. 21.25 i zaczęli od MFC, przyznam że pierwszy raz słyszałem, by rozpoczynali tym kawałkiem. Potem wspaniałe Last Exit, Animal, śpiewali chyba wszyscy Polacy, tak mi się wydawało, bo Czesi jakoś zaciszeni byli :-). Było pięć utworów z ostatniego albumu: Life Wasted, World Wide Suicide, Marker in The Sand, Unemployable, Comatose, było w pierwszej części także Whipping, rzadki Sad, oczywiście wspaniałe Even Flow, Jeremy i na zakończenie ostre, przy którym ostro szaleliśmy trzymając polską flagę - Do The Evolution. Następnie krótka przerwa i przez dłuższy czas zrobiło się spokojniej, bo Eddie wykonywał Dead Man Walking, Man Of The Hour, Nothingman, Leatherman. Nie zabrakło w tej części Better Man z krótkim Save It For Later a potem już hymn pokolenia, czyli Alive! Razem z Eddiem oczywiście butla wina i co jakiś czas fajki... fajnie to wyglądało. Między piosenkami Ed czasami czytał z kartek, próbował mówić po czesku, angielsku, ale bywało to niewyraźne i jakoś niezrozumiale, a momenatmi myślałem, że to jakieś polskie wyrazy :-). Po króciutkim spoczynku i złapaniu świeżego oddechu, co nie było łatwe na płycie pojawił się utwór Bushleager i wiadomo z czym (lub kim) związany temat, było jeszcze Given To Fly, uwielbiany przeze mnie Rockin In The Free World i zamykający Yellow Ledbetter. Dwa ostatnie przy zapalonym świetle, było ciekawie! Chciałem usłyszeć także Sonic Reducer, lubię także bardzo In My Tree, W.M.A. (rzadko grany niestety, był na drugi dzień w Berlinie), Porch i kilka innych. Ale cóż, nie można usłyszeć wszystkiego, może w przyszłości na kolejnych koncertach :-)
Koncert jak dla mnie oczywiście udany, choć przyznam osobiście, że w Leeds i w Spodku w 2000 roku bardziej mi się podobało. Polacy znakomicie się bawili, Czesi - róźnie niestety, ale fajnie, że byli fani także z innych krajów, najważniejsze, że tworzyliśmy wszyscy wielki fanclub dla najwspanialszego i wyjątkowego bandu jakim jest PJ! Teraz pozostaje słuchanie muzyki i oczekiwanie nowej płyty muzyków i potem nowej trasy, miejmy nadzieję, że powrócą do Europy, bo jak nie to trzeba będzie lecieć dużo dalej....
pozdrawiam serdecznie twórcę tej strony, wszystkich fanów Pearl Jam w Polsce i za granicą! Trzymajcie się twardo w tym cudownym pearl-jamowym swiecie!!! Keep It Rock - Pearl Jam still ALIVE!!!

KAMIL SALEK (Jedrzejów)

kontakt: KS_PEARLJAM@hotmail.com




Zdjęcia nadesłane przez Nimraug:




Wszedłem do środka. Nie było mega pecha, że mam zwalony bilet czy coś... jestem w środku. Zaplecze ogromne... coś do jedzenia i do picia. Wszedłem na salę. Ładny byk... ludzie już pozajmowali miejsca pod sceną. Nie przepuszczali innych. Widać inne obyczaje. Po długim czekaniu wyszła Tarantula i dała fajny szoł. Zajebiście nagłośniona perkusja i mocny kop. Każdy czekał na główną atrakcję, ale support to umilił na dobrym poziomie. Skończyli. Rozpoczeła się wymiana sprzętu i "roślina" istniała powoli mechanicznie na scenie. Skończyli... poleciałą muzyka, scena gotowa... pusta... martwi mnie tylko, że stoję daleko od barierek. Nagle leci "motyw muzyczny" kończący amerykańską wersję TEN'a. Owacje.. .robi się cisza...PEARL JAM begins...

Sruu... tłum ruszył się. Dostałem się 1 rząd pod scenę. Mogłem zarzucić plakat. McCready na wyciągnięcie ręki. Pokazuje palcem najaktywniejszych... rzuca kostki, dyryguje i patrzy jak kto śpiewa. Kończy się MFC, którym zaczęli. 3 piosenka to Animal...ach...power...zajebioza w czystej formie. Pokazuję transparent gdzie napisane dokładnie na czerowno: "Poland loves Pearl Jam" a na dole na niebiesko: "Please play full W.M.A.". Mike nie doczytuje do końca, bo tracę równowagę...krzywi się. Ponawiam próbę... on wytęrza wzrok i wskazuje palcem z uśmiechem, że czai. Eddiego pod sceną nie słychać. Tylko wszystkie instrumenty i publikę. Czułem się jakby seattle crew robiło na karaoke. Zaraz potem Life Wasted... ale darcie... Mc Cready wysuwa się do samej krawędzi by posłuchac jak śpiewamy. Stone trochę nieobecny. Boom z rozwianymi herami walczy za klawiszami, a Jeff lekko tyłem. Ed wystylizowany z fryzurą i zarostem na Tourning band 2000. Cały zespół daje kopa. Para gitarzystów i bas często stają w kółku i grają do siebie. Starsza pani za ladą...światowe samobójstwo, które robi straszny młynek pod sceną. Refren krzyczy z nami Mike. Już Eddie lepiej słyszalny pod sceną. Unemployable wymiata... większość zna słowa, ale są i tacy co jeszcze tylko skaczą narazie. Przy Even Flow maksymalne solo na życzenie Edda... musiało być długie bo zapalił fajkę na jego początku... potem solo Matta na bębnach. Przy "córce" Ed tak się drze w improwizowanej części, że mówi "scream to much". Przeczytałem to z ruchu warg, bo do mikrofonu to nie doszło... tak się wydawało, że tylko odczytał 1 rząd. Ed faktycznie nadwyrężył wokal co dało się słyszeć na bisach. Wcześniej Do the evolution i Jeremiasz... kosmos odśpiewany z współtowarzyszami....co dużo gadać.

Bisy. Ed siada z gitarką na scenie i leci chodzący martwy człowiek...potem utwór podobny...swoiste kombo. Man of the hour i kończący "tryptyk kawałków do zadumy" Nothingman.... swoją drogą Stone w ciekawym miejscu chwyta F. Ed znów ma gitarę... odliczanie na 8 z Cameron'em. Instynkt mówi... człowiek skóra... i nie pomyliłem się. Piosenka, która przed wyjazdem kierowała moją gitarą przez ostatnie 2 tygodnie popłyneła lajf!!! Betterman tym razem TYLKO z refrenem by only publika... fajnie to słychać jak zewsząd + Ty otacza cię tłum śpiewający sam z akompaniamentem tylko Eddiego. Ciekawe, bo Mike juz łapał szybko gitarę, ale jak zobaczył co leci to przypomniał sobie, że tak wcześnie nie jest potrzebny. Alive to już formalność... podziwiam ich, że nie mają tego dosyć... jak Kult Polski.

Ostatni jak się okazało bis... Drugoligowiec. Eddie wbiega w błyszczącej marynarce i masce szanownego szefa USA. Nawet Jeffa to rozbawiło. Ed zdejmuje maskę i śpiewa. Maska jest na statywie... w przerwach słów Vedder niejako przykłada mu palec do ust może sugerujący: "nie odzywaj się". Potem Comatose. Ed ma problem z trafieniem w tonację w 1 zwrotce. Szybko to naprawia. Naprawdę dawno nie słyszałem by tak głos zjechał. Stworzony do latania to już odlot. Vedder widzi mój transparent i daje do zrozumienia, że widział. Hymn wolności Young'a wykonuję z pewną koleżanką z ojczyzny. Bierze ona transparent, ja ją na barana i oto już cała hala widzi moja szmatę własnej roboty. Zespół też zwraca uwagę na transparent wysoko po prawej stronie głoszący... Pearl Jam, zapomnieliście o Polsce. Na scenie lądują 2 flagi naszego kraju. Obok na lewo w sektorze siedzącym jest też następna flaga Polski. Obok mnie koleś też poguje z flagą. To polski wieczór jeśli chodzi o akcję bądź widzoczny. Na koniec klasyk... takie pożegnanie po zajebistym koncercie. Moim pierwszym. Super wspomnienie.

Mike przedłuża ostatnią frazę gitary. Cały zespół z uśmiechem daje mu do zrozumienia by kończył. On jeszcze chwilę sie bawi i koniec. Owacje... stają obok siebie i lekki pokłon i pozdro 600 dla publiki. Ed bierze nasze 2 flagi, które wylądowały na scenie. Ludzie powoli wychodzą. Koncert staje się znów dla mnie nierzeczywisty. Byli na wyciągnięcie dłoni. Ludzie których w dobrej jakości widziałem z Garden w MSG czy z Tourning band. Nie spałem do momentu jak to piszę od równo niemalże 48 godzin... no możę bez 1 godziny i kilku drobnych drzemnięć.

Zajebiście. Zespół dał czadu. Bawi ich to co robią. Mike to juz w ogóle. Dzięki PEARL JAM... dzięki Prago... Do zobaczenia...w polsce.

autor: GUTEK



Część zdjęć nadesłanych przez Angel26:






Witam Rodacy,
Byłem na koncercie w Pradze i przyznam, że czekałem na ten koncert z niecierpliwością 6 dłuuugich lat. Oczywiście nie zawiodłem się muzykami i muzyką. Tak samo jak na poprzedznim moim spotkaniu z PJ, po prostu spłakałem się ;)
Jestem fanem panów od 14 lat i wiele wspomnień związanych z muzyką wyciska oto te słone kropelki. Zawiodłem się polskimi fanami, od wpychania się do 1 sektorów, niemalże "po ludziach" (szczerze nie pozdrawiam grupki, która w sektorze stani, uznała, że Czesi nie rozumieją naszego języka i można swobodnie udawać, że jeden co się wepchnął zajął innym głupkom miejsce), po okrzyki Poland want "vejdera" podczas supportu. Wstydziłem się za Was Panie i Panowie, słysząc komentarze ze strony czeskiej. Wyszło jak zwykle - Polak cwaniak i lesser.
PS. żałuję, że nie zagrali w Polsce....

dar



Zdjęcia nadesłane przez Pitjuniora: